piątek, 16 października 2009

…jesienne zarazki…

Ambitnie się zaszczepiłam jakies dwa tygodnie temu.
Szczepienie  owe miało chronić skutecznie przed grypą, katarem, gardłem bolącym, kaszlem itp.
Jednak działanie tego medykamentu najwyraźniej się nie sprawdziło.
Dopadły mnie niecne szpony wirusów typu katarus pospolitus.
I tak oto zamiast romantycznych randek z absztyfikantem raczę go jakże miłym dla ucha smarkaniem połączonym z kichaniem.
Jednakowoż znając jego mocne nerwy dzielnie znosi ów fakt czerwonego nosa mego, który podrażniony został chusteczkami w ilości dużej.
Tak więc dla wszelakich zwolenników medycyny szczepiennej  mówię dobitnie i wyraźnie:
To nic nie daje!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz