sobota, 10 października 2009

…hajże na studia…

Skończyły się wakacje i odpoczynek od nauki.
Trzeci rok studiów stoi otworem teraz.
Rok pracy licencjackiej i dumania nad jej napisaniem tak nawiasem mówiąc.
Brzmi poważnie u licha. Ale skoro dwa lata przeżyłam to i w tym roku dam sobie radę.
W końcu Karia wszystko zniesie.
Gorzej tylko z zajęciami się sprawa przedstawia.
Tak bowiem mi plan ułożyli inteligentnie że zajęcia mi kolidują ze sobą w tym samym dniu o tej samej porze. Jedne ze specjalizacji drugie z bloku podstawowego. I za Chiny przenieść nie mogę ani jednych ani drugich gdyż tylko te terminy wykładowcom pasują.
I co teraz uczynić mam? Prosić koleżanki aby mówiły za mnie i za siebie i wierzyć że nikt się nie skapnie że prawdziwej Karii nie ma na zajęciach jednych?
Może się rozdwoję najlepiej.
Albo sklonuję metodą rozdwajania jaźni.
I wszyscy będą zadowoleni.
Ja z racji tego, że pilnie na zajęcia będę uczęszczać a wykładowcy z racji tego że nie będzie ich nikt męczył podaniami o przesunięcie godzin zajęciowych.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz