wtorek, 19 maja 2009

…on…

Znam go od ponad półtora roku.
Dziwny początek miała ta znajomość.
Zaczęło się niewinnego flirtu paradoksalnie z żartu wywiedzionego.
Nota bene w sieci.
Później nieco ów flirt przystopował ze względu na związki w jakich oboje byliśmy.
Ale nadal pisaliśmy do siebie, żartowaliśmy wspólnie i nigdy jakoś bycie w związkach tej naszej znajomości nie zepsuło specjalnie ani nie zakończyło.
Teraz, gdy oboje znowu jesteśmy wolnymi strzelcami, dawny kontakt w typie wykraczającym nieco ponad przyjaźń odżył znowu.
Co jest teraz?
Ciężko powiedzieć.
Nie nam chyba to oceniać.
Niech czas dokona za nas tej oceny, gdyż nam nie dano prawa do nazywania różnych zjawisk występujących w przyrodzie.
XXX
Nie jest ideałem, to trzeba przyznać.
Ma różne wybuchy humorów, lubi mnie denerwować.
Potrafi się zaciąć w odpisywaniu i ciężko z niego wyciągnąć potem czemuż taką straszną rzecz uczynił.
Jest także flirciarzem, ale tu akurat przyganiał kocioł garnkowi gdyż Karia także ma żyłkę flirciarską i dobrze jej z tym, więc w tym wypadku to obustronne.
A co z lepszych cech?
Ma wybitne poczucie humoru. Rozśmiesza jak zawodowiec i potrafi człowieka wyciągnąć ze złego humoru. Można z nim pogadać na każdy temat.
Większość naszych smsów, wysłanych przez te półtora roku, nawiasem mówiąc, zawsze opierała się na niezbyt inteligentnych uwagach dotyczących refleksji filozoficznych.
Jest indywidualistą, inteligentnym .
XXX
Widzieliśmy się raz.
Ponad rok temu.
Refleksje  jakieś?
Miło się do niego przytula i patrzy w oczy.
Widzieliśmy się raz.
A wiemy o sobie więcej niż niejedni przyjaciele po wieloletnich doświadczeniach.
W trudnych sytuacjach zawsze mogłam mu się zwierzyć, bo wiedziałam że mnie pocieszy. I na odwrót.
Przewidzieliśmy niebawem kolejne spotkanie.
Co z niego wyniknie?
A to się okaże.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz