niedziela, 25 sierpnia 2013

O nadgodzinach…

Pamiętacie jak w zeszłym tygodniu skakałam pod niebiosa z radości, że 16.08 był dla mnie dniem wolnym?
Ano był…
Tylko nie do końca.
Dowiedziałam się bowiem, że owe wolne 8 godzin muszę odrobić, gdyż na okresie próbnym nie przysługuje mi ani krztyny dnia wolnego, a prawdziwy urlop dostanę dopiero… w listopadzie.
Na pytanie moje czemu zatem dostałam wolne 16-tego, usłyszałam odpowiedzieć, że mi się przecież należało.
Hahaha, dobre.
Odpoczynek, który muszę odrobić..
Fajnie, że mi o tym szefowa powiedziała już po fakcie.
Równie dobrze mogłabym się obyć smakiem wolności, byleby tylko nie zostawać po godzinach.
Już sam normalny przedział robocizny, czyli 8 godzin jest ciężko wysiedzieć, a co dopiero nadgodziny…
Krew mi się burzy i gotuje, że muszę codziennie zostawać jedną, lub dwie godziny dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz