środa, 9 grudnia 2009

…zmierzmy sobie cukier!…

Wiadomo technika postępująca przyciąga coraz więcej rzesz fanów.
Teoretycznie zarabiamy więcej zatem zakup najnowszego sprzętu nowej generacji nie przysporzy nam trudności. Zwłaszcza ze od czego są kredyty czy promocje.
Bo przecież nie ma to jak pochwalić się przed znajomymi czy rodziną nowym modelem telewizora, komórki, czy nawet miksera.
Wyścig szczurów istny…
XXX
Niedawno zakupiliśmy w pobliskim hipermarkecie przyrząd do pomiaru cukru we krwi, potocznie zwany glukometrem.
I wcale nie dla szpanowania przed sąsiadami ze nas na niego stać, tylko do samobadań kontrolnych, żeby można było wiedzieć kiedy, po przekroczeniu dozwolonego stanu glukozy we krwi, trzeba przejść na dietę bezcukrową. Bo co jak co , ale w mojej rodzinie panuje wielkie zainteresowanie produktami wysoko słodzonymi.
Tylko ja nawiasem mówiąc dzielnie się bronię przed tym nie słodząc herbaty.
Lecz wracając do glukometru aby rozpocząć badanie, należy przeczytać ulotkę dołączoną do opakowania.
Ulotka ta zawiera ponad 50 stron małego druczku, który jak dla mnie specjalnie został tak skonstruowany aby starszym osobom i niedowidzącym zrobić wielką radochę z powodu konieczności zakupienia urządzenia lupopodobnego..
Mój tata podjął jednak się tego strasznego wyzwania i całe cztery dni z wielką uwaga studiował punkt po punkcie tej jakże klarownej instrukcji.
Kiedy uznał że już wszystko wie, rozpoczęła się zabawa w lekarza.
Pomijając opis kłucia specjalną igłą w czubek palca, lub ucho jak kto woli, i puszczanie kropelki krwi na miejsce wyznaczone, informuję że cukrzykami jeszcze nie jesteśmy.
Nikt nie przekroczył normy 120 gramów cukru na miligram krwi.
Zatem możemy konsumować ile wlezie słodyczy.
A jak nas zęby rozbolą i wypadną z przejedzenia to zawsze tuż zza rogiem następnej ulicy jest przychodnia gdzie robią sztuczne szczęki.
 
…choć nie wiem czy za taką sztuczna szczękę nie trzeba mieć recepty, skierowania i łapówki potwierdzającej zadatek…
…wiem zaniedbuje bloga…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz