piątek, 17 lipca 2009

…o maturze brata…

Co prawda informacja, jaką przekażę w niniejszej notce wydarzyła się już parę dni temu, ale nie pisałam o tym, gdyż czasu brak.
Mianowice wiadomością tą jest niezbity fakt, że mój brat chwalebnie zdał swój egzamin maturalny.
Nie piszę o tym z lekka doza ironii gdyż jego wyniki (w oparciu o to ile się uczył) są naprawdę świetne.
Z każdego przedmiotu zdobył ponad 90 procent.
Nie, wcale nie żartuje.
Widziałamto na własne oczy i aż szoku lekkiego dostałam że tak można napisaćmaturę bez wcześniejszych gorliwych przygotowań, połączonych z nerwamii palpitacjami serca.
Trzeba tu przyznać, że nikt z rodziny nieliczył na takie rezultaty brata i w skrytości ducha były obstawianeprzedmioty, z których brat niechybnie oblać musi.
Jednak, kiedywrócił z ogłoszenia wyników z dziarska miną i wręczył stęsknionymczłonkom rodziny wieści o tym, jak mu egzamin poszedł, wszystkimszczęka dosłownie opadła.
A co sam na to sam zainteresowany?
Cóż, jego skromność jest powalająca.
„A po co było się uczyć do matury skoro wiedziałem że i tak wszystko umiem…”
Taaa pozazdrościć.
XXX
Co do planów studiów brat ma cel dostania się na politechnikę na jakieś coś matematyczno-fizyczne.
Pewnie się dostanie, gdyż z jego wynikami to wszędzie, gdzie by nie składał powinni go przyjąć.
Czy jednak się na tej politechnice utrzyma to dopiero ciekawe pytanie.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz