sobota, 6 sierpnia 2016

Refleksje z okazji 10 rocznicy blogowania

10 czerwca 2016 roku minęło 10 lat od momentu założenia tej strony.
3650 dni, 87600 godzin, 5256000 minut i 315360000 sekund.
Tyle czasu istnieję już w sieci jako Karia18.
I nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej.
Ten blog ukształtował mnie i moją osobowość, sprawił, że uwierzyłam w siłę słowa, w moc sprawczą jaką mam jako autor.
Ten blog otworzył przede mną nowe możliwości, sprawił, że zaczęłam sięgać po więcej, że otworzyłam się na nowe.
Wręcz na lepszą wersją samej siebie.
Moja osobowość i dusza blogerska rosły z każdą kolejną notką i historią opisaną na tym blogu.
Dojrzewały we mnie, kumulowały się, po czym – same z siebie – zostawały przelewane na wirtualne kartki papieru.
To tu właśnie zostawiłam część siebie, tu ukruszyłam każdą z cząstek własnego życia.
Radość, śmiech, miłość, żal, smutek, rozpacz, niepewność, strach.
Tu, na łamach tej strony leczyłam pisaniem złamane nastoletnie serce.
Tu cieszyłam się ze zdanej matury, pomyślnego dostania się na studia.
Tu oblewałam obronę prac dyplomowych czy zdany egzamin na prawo jazdy.
Ten blog wysysał ze mnie różne emocje i te dobre i te złe, sprawiając, że – niejako – dzieląc się nimi, z obcymi ludźmi z całego prawie świata, było mi lepiej, było mi lżej.
Ot – ekshibicjonizm, ktoś powie.
Ot żałość wylewać tak swe smutki do sieci, miast do przyjaciół zwierzać się z tego, co boli.
Może i tak, ale – paradoksalnie – łatwiej płakać do obcego, niż do bliskiego człowieka.
Wy, Czytelnicy, na początku nieznani całkiem, w miarę upływu czasu, staliście się dla mnie jak jedna Wielka, Blogowa Rodzina.
Dobre słowo, ciepły komentarz, uśmiech emotikonowy…
Niby nic, ale dla Autora to bardzo wiele znaczyło.
Po tych wszystkich latach czasem się zastanawiam co tam z Wami się dzieje.
Z biegiem czasu wiele znanych mi przez lata blogów nagle wygasło śmiercią naturalną lub zostało usuniętych.
Pytam się co z Wami, co z Moą, Ametką, Tomkiem, Beringo, Sadosią, Pawłem, Promykiem…
Wiem, że gdzieś tam jesteście i życzę Wam, żebyście powrócili ponownie do blogowego świata.
Bo bycie blogerem nie ma daty ważności, jak bilet okresowy, na miesiąc czy dwa.
Blogerem się jest już na zawsze, do końca życia.
To pasja, która nie znika, to tchnienie tworzenia.
Mój ukochany autor Widnokręgu Kamienia na Kamieniu, W. Myśliwski, pisał:
„Słowa same poprowadzą. Słowa wszystko na wierzch wywleką. Słowa i z najgłębszej głębi wydrą, co gdzieś boli i skowycze. Słowa krwi upuszczą i od razu lżej się robi (…). Bo słowa to wielka łaska. Cóż ma człowiek tak naprawdę więcej prócz słów dane? I tak nas wszystkich czeka kiedyś wieczne milczenie, to się jeszcze namilczymy. Może przyjdzie nam ściany z bólu drapać za najmniejszym słowem. I każdego słowa niewypowiedzianego na tym świecie do siebie będziemy jak grzechów żałować (…). A ileż takich słów niewypowiedzianych zostaje w każdym człowieku i umiera razem z nim i gnije z nim, i ani mu potem w cierpieniu nie służy ani w pamięci. To po co jeszcze sami sobie zadajemy milczenie?”
Bloger zatem, który nie pisze i słowa dusi w sobie, marnieje, jest niepełny.
Korzystajmy zatem z mocy słowa, jaką w sobie posiadamy.
Bądźmy dumni z tego, że blogujemy.
Pamiętajmy o tym zwłaszcza 31.08.2016, w Dniu Blogera, w Święto Bloga.
Blog nam daje wiarę, że nasza historia nie zniknie, nie zbladnie jak papier wśród setek innych podobnych.
Bo słowo zapisane, słowo opublikowane, będzie żyło wiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz