piątek, 3 stycznia 2014

Nowy rok, nowy czas

I stało się.
Rok 2013 można zaliczyć do historii.
Jakieś małe podsumowanie minionych 365 dni?
Cóż, przede wszystkim najważniejszy fakt ubiegłego roku, to radosne napisanie pracy magisterskiej w trzy tygodnie, po którym to wiekopomnym zdarzeniu nastąpiła równie szalona obrona. I tak oto Karia zakończyła pięcioletnią edukację na FP.
Po obronie, pora znaleźć dobrze płatną pracę. Tak więc przez trzy miesiące owej roboty szukałam, a gdy takową znalazłam, tak siedzę w niej do dziś. W końcu pierwsza umowa o pracę to już nie żarty, nawet jeśli zajęcie to polega na tzw. mamieniu ludzkich serc i umysłów.
Jeśli chodzi natomiast sferę uczuciową roku 2013 to jest tak jak było, czyli bez zmian. Po kilku bowiem doświadczeniach bolesnych z przeszłości w zakresie wielkiego zakochiwania się, poprzestaję uparcie na związkach opartych na „lubieniu się” i koleżeństwie. I nic jakoś nie wskazuje, aby powyższy zwyczaj miał ulec zmianie.
Jest jeszcze jedno istotne zdarzenie roku 2013, o jakim muszę wspomnieć. To mój wielki powrót do blogowego świata.
Nie powiem, że było łatwo przestawić się na tryb pisania postów po prawie dwuletniej przerwie.
Ale dałam radę, trwam w tym i będę trwała.
Bo słowo blogera ma wielką moc sprawczą i może wirtualne góry przenosić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz