niedziela, 10 lipca 2016

Jak to jest być szefem?

Gdyby ktoś 8 miesięcy temu powiedział mi – nawet w żartach – że będę dyrektorem placówki, gdzie pracuje, bym go niechybnie wyśmiała.
I jak przypomnę sobie teraz ów okres, kiedy tak właśnie myślałam, to jeszcze bardziej mi się uśmiech ciśnie na usta… gdyż właśnie dokładnie 8 miesięcy temu nastąpiła pewna zawodowa zmiana w moim życiu.
Jak to wszystko się stało?
Ano po trzecim dyrektorze w przeciągu trzech lat mojej kariery, na czwartego wybrano… mnie.
I tak oto zostałam szefem.
I to nie z tego, że byłam – zaraz po byłym dyrektorze – osobą w firmie najdłuższą stażem, czy mającą jakieś szczególne zdolności przywódcze.
Zostałam szefem, bo nikt inny nie chciał podjąć się tego ryzyka.
Bo to odpowiedzialność, bo stres, bo nadgodziny, bo zarządzanie, bo HR, rekrutacja, mnóstwo papierologi, rozliczanie, księgowość i pieniądze, i ponad 40 osób, którymi trzeba zarządać.
Czy się nie bałam?
Jasne, że się bałam.
Tylko głupi by trwogi nie czuł.
Ale na równi ze strachem, wiedziałam, wręcz czułam w duchu, że to jest to, że nastał ten właśnie moment na zmianę, której tak bardzo pragnęłam i na którą tak czekałam.
Że Nowy Rok dał mi szansę na sprawdzenie się, na pójście dalej, i że jeśli nie przezwyciężę niepewności i nie zaryzykuję, to zawsze będę tego żałować.
A ja stwierdziłam, a co mi tam, wchodzę w to!
I tak oto od ponad 7 miesięcy jestem sobie szefem.
I zarządzam placówką i mnóstwem ludźmi.
Przeprowadzam rekrutację, rozdzielam obowiązki, wysyłam na urlopy, wydaję zgody/zakazy.
Ganię i chwalę, gdy jest potrzeba.
I powiem Wam, że mi się to strasznie podoba!
Mam zespół młody, mam zespół, który się zna i który mnie wspiera.
I choć czasem nie jest łatwo, bo są sytuacje napięte, gdzie mam ochotę wyć i miotać ogniem i często-gęsto w nocy śnią mi się koszmary i praca, to wiem, że gdybym ponownie miała stanąć przed decyzją czy być czy nie być szefem, to bym zrobiła tak samo, jak 8 miesięcy temu.
W jednej bowiem chwili całe moje życie zmieniło się o 180 stopni.
Z osoby podlegającej komuś, stałam się nagle rządzącą.
Opuściłam swój bezpieczny azyl znanych mi na pamięć obowiązków, w których tkwiłam ponad 3 lata.
I nie żałuję.
Bo na tym właśnie polega życie.
Bo aby do czegoś w życiu dojść należy wyjść poza własną strefę komfortu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz