czwartek, 11 listopada 2010

10. wszystko inaczej

Wiem, obiecałam wrócić na bloga…
Ale ciężko mi tej obietnicy u licha dotrzymać.
Głównie to chyba przez ów życiowy pęd losu, który tak układa zdarzenia człekowi, że czasem nie wie się w co ma się ręce włożyć.
XXX
Pokrótce może zdradzę co tam ze mną się dzieje.
Studiuję nadal, na wyższym co prawda stopniu wtajemniczenia (czyt. magisterka) choć nie czuję różnicy aby większa ilość szarych komórek mi przybyła od tego nadmiaru wiedzy.
Brat na polibudzie również ma się dobrze.
Dzielnie wydaje swe stypendium na poszerzanie horyzontów myślowych (czyt, gry) i nie ma czasu na życie towarzyskie.
Co do mego życia towarzyskiego tu sprawa się przedstawia nieco inaczej.
Z M. mianowicie rozstaliśmy się  w pokojowej atmosferze jakiś czas temu. Byliśmy ze sobą prawie rok, no ale cóż tak czasem bywa, że pewne niezgodności charakteru zgrzytają że aż uszy bolą, i trzeba coś na ten temat zaradzić.
Mamy jednak  kontakt nadal ze sobą, i mam nadzieję nie wyzywamy się za plecami.
XXX
Jednakże nie dla mnie stan singielski. Po M. nastąpił krótki epizodzik w moim życiu z pewnym innym M. (nazwijmy go M2). Kilka krótkich chwil totalnego odjazdu emocjonalnego (dajmy na to miesiąc) minęło szybko jak samolot odrzutowy, ustępując miejsca złości, żalowi, i cierpieniu.
M2 bowiem, ni stąd ni zowąd stwierdził nagle że nie ma czasu na mnie i musi się pracą zająć. Ja głupia uwierzyłam naiwnie w to wytłumaczenie i czekałam jak wariatka aż zmieni może zdanie. Cóż zmienił zdanie owszem, wchodząc cichociemnie w związek z pewną 16-letnią dziunią. O wszystkim na dobrą sprawę dowiedziałam z pewnego portalu społecznościowego.
Sam mi przecież nic nie napisał, pewnie brakło mu czasu na prawdę i przyznanie się do kłamstwa…
Od 4 lat nikt mnie tak nie wystawił…
Od 4 lat nie czułam się tak beznadziejnie…
Od 4 lat to ja byłam zawsze górą.
M2 zrzucił mnie na ziemię. Bardzo boleśnie…
XXX
Próbując zapomnieć o tym draniu, co nie jest łatwe, gdyż rana jest wciąż świeża, nawiązałam kolejną znajomość damsko-męską (nazwijmy go P. ). Spotykamy się już jakiś jakiś czas i mam nadzieję iż pomoże mi zapomnieć i przywróci wiarę w człeka.
Zdarza mi  się owszem, mieć chwilę melancholii i dumać nad tym jak było zajebiście z M2, jak całował bosko i jak mi się dobrze z nim konwersowało… Jednakże zaraz po owej zadumie przychodzi gorzka prawda co stawia na nogi, i działa jak kubeł zimnej wody.
Nie zmienię przeszłości, choćbym chciała. Stało się jak stało i nie odstanie.
Wiem jednak jedno.
Nie wybaczę.
Tak jak nie wybaczyłam 4 lata K. (to ten osobnik od dwukrotnej zdrady jeśli sobie przypominacie moje najwcześniejsze notki), nie wybaczę M2.
Szansę ma się tylko jedną.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz