niedziela, 29 października 2017

W amoku

Słowa i myśli dalej się kłębią we mnie niczym buzujący wulkan w antycznych Pompejach.
Po tamtej długiej przerwie i ciągłym patrzeniu na telefon, w końcu się odezwałeś, ale teraz mijają kolejne dni a Ty znowu milczysz…
Cisza zaczęła się od momentu, w którym zaproponowałam spotkanie.
Bo tak chyba by było najlepiej – w końcu zrzucić namiastkę Internetowej anonimowości, przyjąć na klatę fakt wcześniejszego zatajenia tożsamości i stanąć z Tobą twarzą w twarz, konfrontując te wszystkie kłębiące się emocje i niedokończone zdania.
Byłam przekonana, że podejmiesz wyznanie i wreszcie to co było nienazwane, stanie się faktem dokonanym tu i teraz.
Nie wiem więc tym bardziej jak interpretować ową ciszę z Twojej strony.
Czy to oznaka, że nie chcesz konfrontacji, woląc dalej zachowywać pozór, że nie znamy się na żywo?
Czy też stwierdziłeś, że dalsze działanie jest bez sensu i lepiej wszystko zamknąć, zanim się tak naprawdę zaczęło?
A ja płonę sama w sobie, przygnieciona i przytłoczona tym wszystkim…
Bo czuję, że to te prądy, te dreszcze, to gorąco nie były wytworem mojej wyobraźni, tylko czymś prawdziwym, czymś co zostało wskrzeszone i odrodzone z popiołów…
Nie możesz teraz pozwolić na to, by to wszystko poszło na marne…
Nie tym razem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz