sobota, 9 stycznia 2010

…to tylko sesja…

Myślałam że egzaminy na pierwszym roku będą najgorsze.
Że za nic nie przejdę przez historyczne zawiłości dat, łacińskie koniugacje,filozoficzne dumania całego stada filozofów a że staropolskie teksty i biografie poetów i pisarzy utopią mnie w łyżce braku czasu na naukę na pamięć tego wszystkiego.
Zaliczyłam jednakże to wszystko możenie na same 5 i 4 ale nie to przecież ważne. Ważne że zdałam pierwszy rok prawie bez wpadek (szybka poprawka z filozofii bez wstawiania dwójki do indeksu była jak sen z bajki braci Grimm).
Potem nadszedł rok drugi i zaczęły się schody.
Poetyka, gramatyka, specjalizacja i oświecenie w jednej sesji zdawały się być koszmarem ja jawie.
Hektolitry kawy, dumanie do drugiej w nocy nad stertą notatek, notateczek,kserówek, i kseróweczek i ogromna panika że na pewno dostane zawału.
Zawału oczywiście nie dostałam, przebrnęłam zwycięsko ten bój zaciekły i me nerwy skołatane dostały nagrodę za te trudy w postaci stypendium.
Ten rok jednakże szykuje się o wiele cięższy.
Ostatni rok notabene…
Przede mną dwa egzaminy z literatury (dwie epoki w jednym plus kolejna gratis), i gramatyka z dawnych dziejów rozwoju mowy ojczystej wraz z dialektalnymi różnicami w poszczególnych regionach Polski…
Masakra po prostu…
XXX
Za dwa tygodnie zacznę zatem bój.
Bój o honor studenta co ma się za inteligentną osobę we własnym mniemaniu.
Moim orężem będzie herbata z cytryną i kawa z mlekiem.
Nigdy bowiem nie kusiły mnie środki naukowe w postaci prochów na powera,tabletek na pamięć, czy wina z gwinta ciągnionego po każdej przeczytanej stronie danej lektury.
Ja używam metod li i jedynie naturalnych. Co prawda można się przyczepić do kofeiny w kawie, ale to tylko środek delikatnie pobudzający a nie działający szokowo jak inne”złote metody na zakucie”.
Skoro przez dwa lata moje sposoby nie zawiodły to i teraz zdadzą egzamin.
Mam nadzieję że na 5.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz