Dwa tygodnie temu dopadło mnie masakryczne przeziębienie.
Ot przewiało mnie na Sylwestra.
Katar, kaszel, okropny ból głowy i gardła.
Nic tylko pewnie jakieś początku anginy czy czegoś w ten deseń.
Już miałam utonąć w łóżku i w bólu rozpaczy smarkać i kichać dopóki starczy sił, gdy wtem moja genialna babcia podsunęła mi pewien sprytny plan powrotu do zdrowia.
Mianowicie – kuracja naturalna napojem miód i cytryna, plus czosnek jako przegryzka.
Jako, że nie miałam wiele do stracenia, chyba tylko wirusy, podjęłam się jakże – mrożącego krew w żyłach – przedsięwzięcia.
Trzy razy dziennie, przez trzy dni, piłam napój składający się z 3/4 kubka wody przegotowanej, łyżki miody i wyciśniętego soku połówki z cytryny. Do tego kanapka z masłem i pokrojonym na drobno dwoma ząbkami czosnku.
W pierwszym momencie taka dawka witamin – szczególnie moc czosnku – powala człeka z nóg.
W końcu warzywo to jest istną bombą mikroelementową, w tym witamin C, B, a także potasu, żelaza i siarki.
Cytryna to również sroga dawka witaminy C.
Miód z kolei słodko stawia na nogi.
Cytryna to również sroga dawka witaminy C.
Miód z kolei słodko stawia na nogi.
Zaczęłam taką kurację w czwartek, kiedy zaczynałam się czuć beznadziejnie.
W piątek było trochę jakoby lepiej, aczkolwiek dalej mnie gardło bolało.
W sobotę natomiast, gdy wróciłam z roboty, byłam już pełna energii.
A w niedzielę wszystko mi przeszło.
W piątek było trochę jakoby lepiej, aczkolwiek dalej mnie gardło bolało.
W sobotę natomiast, gdy wróciłam z roboty, byłam już pełna energii.
A w niedzielę wszystko mi przeszło.
I to wszystko bez zbędnej chemii, proszków na przeziębienie czy zwolnień lekarskich.
Będę sławić pomysł mojej babci, który postawił mnie na nogi.
Teraz, ilekroć poczuję, że coś mnie bierze, zaczynam taką kurację.
Teraz, ilekroć poczuję, że coś mnie bierze, zaczynam taką kurację.
I już żadne wirusy mi nie straszne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz