wtorek, 26 maja 2015

Daleko tak…

Nie będę Cię widzieć przez mniej więcej trzy tygodnie.
Ot błahe 21 dni.
Kilkaset godzin.
Kilka milionów sekund.
Nieskończenie wiele niespokojnych uderzeń serca…
Najpierw Twoja nieobecność, teraz moja.
Złośliwy zbieg okoliczności, który teraz pustką dzwoni mi w uszach.
Czegoś mi brak.
Nie wiem czy tęskno mi do tych piwnych spojrzeń, czy do emocjonalnej gestykulacji, czy do mimowolnego dotyku.
Czy do samemu głosu Twego po prostu…
Smęcę się w sobie i dumam w głębi siebie.
I czekam.
W sumie nie wiem na co.
Na znak?
Na oświecenie?
Na pewność?
Obijając się tak od jednej ściany myśli do drugiej, gapię się bezmyślnie.
Raz „zerk” na telefon, raz na portal społecznościowy.
Napisać, nie napisać?
Wypada, nie wypada?
XXX
Za daleko to zaszło i zakorzeniło się we mnie.
Za bardzo się zaangażowałam.
A tak naprawdę dalej nic nie wiem…

środa, 13 maja 2015

Tak blisko…

Wszedłeś do mnie wczoraj do boksu jak gdyby nigdy nic.
Ot kilka szybkich przekomarzań przed rozpoczęciem zajęć, uśmiech, spojrzenie i żart.
Korzystając z chwili przestoju w zapisach na kolejny sezon, usiadłeś obok, na przeciwko i zaczęliśmy rozmawiać.
I jak zwykle w takich momentach prawie-bliskich, prawie sam-na-sam zamiast wsłuchiwać się w tok słów Twoich, gapiłam się zachłannie na Twą twarz.
Pytania i odpowiedzi zlewały mi się w jedno.
Jak przez mgłę rozumiałam te urywki słów i strzępki fraz.
Czas stanął w miejscu.
Czułam jedynie zapach perfum bijących od Twej szyi i bluzki.
Widziałam tylko Twe oczy.
Rozszerzone, pałające, przepełnione dziwnym blaskiem i głębią.
Jak opętana chłonęłam dźwięk, zapach i wizję Ciebie.
Wtem, znienacka, przybliżyłeś się do mnie.
Twa twarz przy mojej twarzy.
I gdy tak chciałeś mi coś powiedzieć, znów pojawiły się skry w mym ciele.
Ten ogień.
Ta moc.
Ten rumieniec.
Otoczyłam się gorącem i żarem cała.
Od stóp do głów.
Poczułam się taka mała i zagubiona i niepewna.
I wtem trach…
Koniec intymności..
Zegar znów bowiem zaczął tykać, wskazówki ruszyły się z miejsca.
Zaczął się zwykły ruch przed zajęciami.
Spłoszony rzeczywistością wstałeś, musnąłeś mnie dotykiem w przelocie i – rzuciwszy szybkie spojrzenie, wyszedłeś.
A ja zostałam tam gdzie byłam, starając się uspokoić.
Ale szybki oddech i tłukące się w piersi serce nie chciały się mnie słuchać…
XXX
Sen to, czy nie sen?