Moje wielkie nadzieje na pewien przełom w znajomości mojej i kolegi z ang., który miał nastąpic w piątek w trakcie zajęc, częściowo byc może sprawdziły się.
Do deklaracji typu „kocham Cię, czy coś w tym stylu” nie doszło jednak, ale sama obecnośc, spojrzenia, czy zwyczajne droczenie się ze sobą i tak były dla mnie bardzo ważne.
Wiem, może to bylo wyjątkowo nietaktyczne i bezczelne, ale mało sluchaliśmy tego, co mówi nasza lektorka, bardziej skupiliśmy sie na rysowaniu sobie po zeszytach różnego typu szlaczków, lub ewentualnie śmianiu sie z najdrobniejszych spostrzerzeń.
Z powodu nader zimnej i wietrznej pogody nie mogło odbyc się bez sprawdzania tego, kto ma zimniejsze ręce, lub komu bardziej zmarzły palce…
Dotyk, bliskośc…brązowe spojrzenia w odległości 2 cm. od mojej twarzy…
XXX
Szkoda że czas minął tak szybko jak kolejny odcinek jakiejś brazylijskiej telenoweli…
Ach, kolejny piątku…trwaj…!
Ach, kolejny piątku…trwaj…!
XXX
Jeden szczegół nie daje mi trochę spokoju…
Dlaczego mianowicie kolega pognał w tempie przyspieszonego biegu lekkoatletycznego do toalety po zakończonych zajęciach? Czyżby… się nagle przeziębił?:P
A może lepiej nic nie będą sugerowac;p
…stoimy w ciemności otoczeni światłem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz