Koniec już…Czas z hukiem zamknął ostatnie strony życiowej powieści; wyblakły też napisane drobnym maczkiem papierowe myśli z M. w jako głównym bohaterem w tle…
Ten 2-letni rozdział dobiegł kresu…Karty pamięci starły się zupełnie i nie ma sensu sklejać je różnego typu specyfikami, z Kropelką na czele…
Cieszę się, że wygrałam…mimo niedomówień, snów jakoby proroczych, kurczliwej nadziei, która uleciała gdzieś daleko.
Z perspektywy czasu zbyt długo zwlekałam, by przestać gonić za cieniem minionych lat, skazanych i tak z góry na porażkę…
Przede mną nowy etap, mający nota bene swe korzenie w angielskim kursie. Jak na razie 12,5 godz. minęło zbyt szybko, lecz do końca przecież może wiele się jeszcze zdarzyć.
Napisał wczoraj, że nie chce się narzucać,…lecz czy prośba o numer gg i o to, bym napisała pierwsza do niego-jest natarczywością?
Piątek stał się dniem, na który czekam cały tydzień…czekam z ufnością i zarazem niespokojnym biciem serca,…które odzywa się już niepytane, za każdym razem, gdy miga angielskie słońce…
Codo mojego piątkowego postu….macie rację, każdy człowiek jest wyjątkowy, i nie warto stawiać na nich krzyżyk, tylko z tego powodu, że jest inni…inni niż wszyscy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz